wtorek, 22 listopada 2016

KASZA JAGLANA Z CZEKOLADĄ I MALINAMI

Impreza dopiero się rozkręcała, a ja już czułem że muzyka wdziera się w moje ciało, które zaczęło falować jak postrzępiona flaga na ogródkach działkowych. Zapowiadał się ciekawy wieczór, bo wyraźna przed chwilą, powoli zaczęła się rozmywać, tworząc ciężki do ogarnięcia hologram. Co jakiś czas obijałem się o innych uczestników imprezy, ale nikogo nie znałem, wszyscy wydawali się jacyś obcy. W narożniku pokoju, jak przez mgłę widziałem ciemnoskórego mężczyznę bez koszulki. Widząc jego kostkę na brzuchu, wykoncypowałem że musi to być jakiś znany sportowiec, bo dziewczyny przy nim, były poskręcane w umizgach jak gniazda tagliatelle. Jedna z nich, z soczyście malinowymi ustami, wskakiwała na niego co jakiś czas i zatapiali się w nasączonym perwersją pocałunku. Obróciłem się i w przeciwnym narożniku, zobaczyłem stół, na którym walały się liście i usypane były kreski. Choć to nie była moja bajka, z zaciekawieniem mrużyłem oczy, by regulować obraz i chwiejnym krokiem, podszedłem do tego szwedzkiego stołu. Liście wyglądały apetycznie i wręcz prosiły się, by je skręcić, jednak moja ręka powędrowała w stronę usypanych ścieżek. Poszukałem w kieszeni banknotu i postanowiłem posmakować czegoś innego. Wiedziałem, że robię źle, ale nie potrafiłem się opamiętać. Schyliłem się i zatykając jedną dziurkę, jak odkurzacz Zelmera, drugą dziurką wciągnąłem powietrze, zgarniając połowę zawartości stołu. W jednej chwili poczułem jakby mi ktoś wcisnął tampon w nos. Zacząłem się dusić i kasłać. Wpadłem w panikę. Usilnie próbowałem złapać oddech, ale uszczelniacz, który miałem w nosie, za żadne skarby nie chciał wyjść. W pewnym momencie coś błysnęło, jakby ktoś strzelił zdjęcie z lampą błyskową o dużej mocy, oślepiając mnie. Gdy odzyskałem wzrok, stałem przy blacie kuchennym, a przed sobą miałem usypane kreski z kaszy jaglanej. W dłoni trzymałem stary paragon, z którego wypadały małe ziarenka. Ku*** zaczyna mnie męczyć to lunatykowanie. 



  • 1 szklanka suchej kaszy jaglanej,
  • 2 szklanki mleka roślinnego,
  • nasiona z jednej laski wanilii,
  • 1/2 szklanki mrożonych malin,
  • 1/2 tabliczki czekolady,
  • syrop z agawy (ilość regulować własnym smakiem),
  • szczypta soli,
  • 1 łyżka cukru trzcinowego,
  • mięta.

  1. Kaszę gotujemy w mleku roślinnym, dodając nasiona z laski wanilii, oraz szczyptę soli. 
  2. Ugotowaną jaglankę rozdrabniamy blenderem ręcznym. Jeśli komuś nie odpowiada gęsta konsystencja, może dodać 2-3 łyżki mleka roślinnego.
  3. Kaszę przekładamy do kokilek, wykładając ją na dnie, oraz na ściankach naczynia. 
  4. Na środku układamy maliny, oraz kostki czekolady. Całość przykrywamy, kolejną porcją jaglanki. 
  5. Wierzch delikatnie, obsypujemy cukrem trzcinowym.
  6. Zapiekamy przez 20-25 w temperaturze 180 stopni. 
  7. Podajemy gorące, ze świeżą miętą. 





Po raz kolejny jaglanka wybija się na wyżyny słodkości. Połączenie prostoty i niesamowitego smaku, rzuca na kolana i nie pozwala się podnieść. Życzę Wam, wszystkiego najsłodszego, oraz smacznego. Dzień dobry :)

2 komentarze:

  1. Cukier delikatnie się skarmelizował. Coś cudownego. :)
    https://jaglusia.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń